14 listopada obchodzony jest Światowy Dzień Seniora. O tym, jak żyją seniorzy w Polsce, jak wygląda opieka nad starszymi osobami w Niemczech i o tym, że wiek to tylko liczba opowiada Łucja Fice – pisarka, poetka i wieloletnia opiekunka osób starszych.

PSOD: Jak żyją seniorzy w naszym kraju? Bardzo mało mówi się na ten temat. Problemy naszych seniorów ogólnie są marginalizowane.

Ł.F.: Jestem obolała od tego tematu, ale chciałabym o tym rozmawiać, o tym, jak żyją chorzy seniorzy, niepełnosprawni, którzy mają emerytury w wysokości 1500 złotych, a dzieci nie są w stanie pomóc, bo mają swoje egzystencjonalne problemy. Proszę sobie wyobrazić, jak wygląda ich życie. Byłam opiekunką w jednym z polskich domów. Córka podopiecznej pracowała za około 2000 zł w urzędzie gminy. Nie radziła sobie finansowo. Jej bardzo chora mama leżała na normalnej wersalce, bez specjalnego łóżka. Choroba generowała straszne koszty, kiedy drogie leki, prywatne masaże i niewiele zostawało im naprawdę na życie. A co się dzieje w polskich domach, to nie wychodzi na zewnątrz. Ktoś powinien naprawdę postawić twardą linię pod tym tematem. Politycy coś obecnie robią, ale to wszystko, to wciąż za mało. Pewnie byłoby na rękę, gdyby starsi ludzie, jak najszybciej umierali, wtedy byłoby łatwiej. Niestety świat zmierza w tym kierunku…

Polskie społeczeństwo starzeje się w zastraszającym tempie. Jeśli nie dojdzie do dużych zmian w systemie ubezpieczeń, jeśli seniorzy wymagający opieki tej opieki nie otrzymają, to grozi nam duży kryzys, także w aspekcie ekonomicznym. Dzieci będą musiały zrezygnować ze swojej pracy, aby opiekować się rodzicami czy dziadkami.

Tak, wszystko będzie niehumanitarne, nieludzkie. Ale taka jest prawda, grozi nam kryzys humanitarny innego rodzaju. Są kryzysy humanitarne związane z wojną, z wielkimi tragediami czy katastrofami, jeśli chodzi o przyrodę. Jednak jeśli nic się nie zmieni, to wybuchnie problem humanitarny związany ze starością. Dzisiaj wiele wykształconych kobiet zwalnia się z pracy, tracą kontakt z rzeczywistością, żeby opiekować się matką lub ojcem, którzy chorzy na demencje czy Alzheimera. Ten problem trzeba bardzo nagłaśniać, mówić, pisać, składać interpelacje do sejmu.

Przejdźmy na bardziej optymistyczne tematy. 14 listopada to Światowy Dzień Seniora – czy Pani się zalicza do seniorów, czy czuje się Pani starszą osobą?

To jeszcze nie jest moje święto. Wcale się nie czuję jak seniorka, raczej jak młoda. Duchem jestem młodsza, niż to wynika z mojego peselu. Jestem osobą wysportowaną, zaprogramowaną na życie w pełni. Ta siła jest we mnie, ja się z nią urodziłam. Chyba przyniosłam na ten świat zapas światła, bo samo imię Łucja oznacza urodzona o brzasku. Urodziłam się o 5.35. Moje imię mówi, że niosę światło, może też dlatego taka jestem? Może moje imię ma faktycznie w sobie wrodzoną energię? Bo skąd, mając 71 lat tyle energii? Poza tym jestem osobą, która nigdy się nie poddaje. Nauczono mnie radzić sobie ze wszystkim od dziecka. Wychowana jestem przez starsze rodzeństwo. Rosłam bez kompleksów w otoczeniu już dorosłych. Zawdzięczam to temu, że moja matka urodziła mnie, mając 50 lat. Już od szkoły podstawowej byłam bardzo dla siebie wymagająca. Słowo status quo dla mnie nie istniało. Musiało się dziać w moim życiu z powodu tej właśnie energii, z którą przyszłam na świat. Życzę samej sobie, żeby tak zostało, bo mam jeszcze tyle marzeń do spełnienia, ale te marzenia kosztują, dlatego wciąż pracuję.

Czego by Pani życzyła seniorom w Polsce z okazji ich święta?

Życzę seniorom wiary, że życie może być piękne do końca, a śmierć to pewnego rodzaju transformacja, to tylko przemiana. Ważne, żeby się dobrze odżywiać, korzystać z ruchu i powietrza, jeśli to możliwe i utrzymywać przyjacielskie kontakty, żeby nie wpaść w depresję. Dlaczego? Bo fizycznie materia starzeje się i to nie zależy od nas. Chociaż umysł jest silniejszy od materii. Znamy przypadki, gdzie ludzie byli w stanie wyleczyć bardzo poważne choroby swoim umysłem. Bo wie Pani, ja mam takie nawyki do fizyki. Jestem samoukiem, ale też przesiaduję godzinami w sieci i korzystam z wykładów na Uniwersytecie Warszawskim. Mam swojego ulubionego młodego profesora, który potrafi niesamowicie jasno wykładać trudne tematy, zarażać bakcylem fizyki. Szkoda, że teraz nie mogę studiować. Po prostu nie mogę. Ale wiesz, co myślę? Kiedy skończę pewne projekty, mogę iść na studia w wieku 75 lat. A kto wie, może pewnego dnia usłyszy Pani o mnie, że mam 80 lat i uzyskałam tytuł, chociażby magistra. Mam takie założenia, że jeśli ten świat się nie „przewróci”, to wszystkie marzenia spełnię, ale świat się „przewraca”.

Cały artykuł na Głos Wielkopolski